piątek, 17 kwietnia 2015

W poszukiwaniu przyczyny drgań - "reduce overlap"

Mam chwilę czasu, już trzeci post dzisiaj bo nie chcę pisać wszystkiego w jednym. Niedawno zacząłem szukać czegoś o drganiach na zagranicznych forach. I natknąłem się na taki temat:

http://www.bimmerforums.com/forum/showthread.php?149574-New-cause-for-rough-idle-on-M50-s

Przyczyną rough idling ( dosłownie: szorstki bieg jałowy ) może być "unfavourable camshaft timing overlaps". Czyli jakieś zakłócenie w rozrządzie. Wszystko jest ok, na blokady elegancko ustawione więc powinno chodzić równo - pierwsza moja myśl. Ale zaraz - to nie jest teoria pana Edzia. To jest instrukcja serwisowa. Chwila grzebania w internecie i znalazłem pdf-a u Bentley'a dla silnika M44 ( dla M50 się nieznacznie różni ):

http://tech.bentleypublishers.com/servlet/JiveServlet/download/68-22658-219629-2956/SI199.pdf

Cytuję: If a customer complaint of a rough idle with the engine at operating temperature is received and all engine parameters meet BMW specifications (no ignition problems, no unmetered air leaks, no fuel supply problems, cylinder leak down is less than 15%, etc.) readjust the camshaft timing using the new intake camshaft alignment tool

Co to znaczy - każdy wie. Jak nie wie to sobie przetłumaczyć w translatorze.

Trochę teorii - czym jest ten overlap ? Jest to okres, w którym wałki są tak ustawione, że zawór dolotowy i wylotowy są jednocześnie otwarte. Z moich wstępnych ustaleń wynika, że do tego zjawiska dochodzi na przełomie suwów wydech-zasysanie. Operacja zakłada przesunięcie faz rozrządu tak, aby wałki były skierowane do siebie o 3 stopnie. Czyli overlap zmniejszony o 6 stopni. 

Źródło: http://www.turbosport.co.uk/showthread.php?t=217032



Na niebiesko zaznaczone położenie wałków "na znaki", a na czerwono po przeróbce. 


Co to da ? Na przełomie wyżej wymienionych suwów zawory wydechowe i dolotowe są otwarte. Więc gazy które jeszcze nie wyleciały zakłócają dopływ świeżej mieszanki. Zmniejszenie overlapu powoduje lepszy dół, ale podobno osłabia górę. Tak małe wartości jak kilka stopni nie powinny widocznie wpływać na pracę w pełnym zakresie obrotów.


To samo - widać różnicę w położeniu wałków ( oba obracają się w prawo ). Overlap jest mniejszy. Powietrze jest zasysane gdy zostaną wypchnięte spaliny. Nie ma jednak gówna co nie śmierdzi. Im wyższe obroty, tym większe "zakłócenia" będą się pojawiać w zasysaniu, co będzie powodować z kolei jakiś spadek mocy przy najwyższych obrotach. 

Za tydzień jestem umówiony ze znajomym - będziemy kombinować, zobaczymy co z tego wyjdzie.

M50 nigdy nie odpali od strzała

Nie odpali. Nie ma takiej opcji. Na forach piszą, że im pali od strzała. Tylko, że dla niektórych strzał może trwać i 5 sekund. Dla mnie "strzał" to pół obrotu wału korbowego. Widziałem Poloneza kolegi który pali od strzała na LPG, widziałem stare ciężarówki z silnikiem wysokoprężnym które palą od strzała. Tak samo jak nie ma siły, która nie waży [ w myśl zasady pierw masa, potem siła ], tak samo nie widziałem M50 które odpala natychmiast. Nie wiem jak te nowsze, które są hańbą dla BMW. Nie będę się zagłębiał, bo dla mnie to co się dzieje w biurach konstrukcyjnych to zakała motoryzacji. 

Skąd takie wnioski ? Ano stąd, że wiem jak wygląda kolejność zapłonów przy starcie. Ciężko stwierdzić czy pokrywa się ona z kolejnością zapłonu na poszczególnych garach w trakcie normalnej pracy. Sprawdzając iskrę na wszystkich świecach przypadkowo to odkryłem.

Widok na stanowisko badawcze.

Cewki odwrócone do góry nogami. Masa doprowadzona do gwintów świec. Świece dwuelektrodowe BERU. Jest noc, więc mogę w spokoju nagrać wideło. Chwila zabawy w Movie Makerze i jest filmik na redtuba:


Nie wiem jaki jest cel takiej a nie innej kolejności zapłonu. Prawdopodobnie silnik szuka GMP pierwszego tłoka za pomocą czujnika położenia wału korbowego i potrzebuje kilka razy się obrócić zanim je znajdzie. Tak został zaprogramowany i tak ma być. 

Wymiana oleju w skrzyni & stuki Windstar & stabilizator Poloneza & skrzypiące zawieszene Accorda

Przebieg: 283 000 km

Pomyślałem że wymienię sobie olej w skrzyni. Coś mi nieraz się synchronizator przywieszaprzy wrzucaniu trójki, może coś się zatkało. Zaopatrzyłem się w pompkę, olej ATF III i butelkę Militeca.


Wsadziłem zbut cienką rurkę w moją pompkę, więc wysysanie szło bardzo powoli. Ale wpadłem na geniealny pomysł: odkręcę korek spustowy na dole skrzyni. Powiem tak. Nie radzę. Chyba że wam ktoś wiadro będzie trzymał. No ale człowiek uczy się na błędach. Potem olej został wpompowany, dodałem pięćdziesiątkę Militeca i jest gitara. No, żeby nie było. Litr oleju do skrzyni to za mało, dolałem trochę ATFu II żeby był poziom. 

Zrobiłem też analizę spalin. 

Bieg jałowy
HC 390
CO 0,66
Lambda 1,035

Obroty ok 2700
HC 92
CO 0,60
Lambda 1,013

Dupy nie urywa, będę myślał dalej. Swoje przemyślenia opiszę jak znajdę chwilę.

Co do Windstara - sukcesywnie ogarniam drobne bolączki. Przed sprzedażą poprzedni właściciel pozbył się katalizatorów, ale zrobił to trochę niedokładnie. Ślady po cięciu kątówką wystawały poza spoinę, więc spaliny sobie wesoło wylatywały. Myśl Majstra - zakleić taśmą do tłumików. Myśl moja - po co się bawić w półśrodki. Wezmę mój pseudomigomat i zrobię to w 30 sekund. I tak się stało.


Problem kolejny. Coś stuka w zawieszeniu. Diagnosta stwierdził że to od luzu na łącznikach stabilizatora. Stabilizatory wymienione, stare faktycznie miały trochę luzu. Zonk. Nawala jeszcze mocniej. Zacząłem machać samochodem na boki i słychać stukanie. "Majster - pomachaj" a ja zapuściłem żurawia w nadkole. Stabilizator wykonuje jakieś nierównomierne ruchy. Może ciężko w to uwierzyć, ale winę za to ponoszą gumy stabilizatora. Koło zwalone, Majster macha dalej a stabilizator sie giba jak dupy w remizie.


Sprawdziłem na IC - brak tanich, tylko oryginały za ponad stówkę. W dupie mam taki interes. Zabrałem się za robotę po swojemu. Najpierw lewa strona. Udało się odkręcić uchwyt gumy stabilizatora. Zdjąłem więc gumę, uwaliłem całą towotem i między gumę a metalowy uchwyt dałem chyba ze 4 paski blaszki o grubości 0,6 mm. Przykręciłem, pomachałem - cisza z tej strony. Teraz prawa strona. Tu nie było tak łatwo. Walczyłem z jedną ze śrub uchwytu ale nie dało się odkręcić. Zawołałem Majstra. "Nie pójdzie łajza jedna". Przyniósł zaraz dłutko i wbił je pod gumę. Cisza. Ale szkoda mi było tego dłutka, więc uciąłem kawałek ze starego. Strzykawką wtrysnąłem oleju między gumę a stabilizator a następnie wbiłem ten kawałek pod gumę. Złożone, jazda próbna i co ? Cisza jak przed burzą.

Teraz wyższa szkoła jazdy. Znajomy podesłał mi zdjęcie, czy da się coś z tym zrobić. Otwieram i patrzę - uchwyt stabilizatora urwany od podłużnicy. Auto - Polonez. Czemu mnie to nie dziwi. Pewnie się da. Wrzuciłem na pakę "migomat", profilaktycznie wziąłem też kawałek stali o grubości 8 mm. Plan był taki - uspawać jakiś mocny kątowniczek i dospawać go do tego co zostało. Zajechałem, zwalił koło i plan poszedł w pi**u. Nie było do czego spawać, bo to co zostało samo w niedługim czasie odpadnie. Chwila myślenia i jak zwykle objawienie. Mam kawałek stali, więc wytnę kątówką alternatywną podłużnicę, tylko że 8 razy grubszą. Stabilizator nie przenosi ciężaru samochodu, więc takie rozwiązanie z pewnością wystarczy do ostatnich dni tego samochodu.

U góry - zdjęcie od kolegi [ Eryk, aka Magneto94 ]. U dołu - moje zdjęcie, po robocie.

Gdzie się dało, to pospawałem, dla pewności przykręciłem jeszcze gdzie się dało, oczywiście podkładki kontrujące w tym przypadku był niezbędne. Dzieło sztuki. Lepsze niż oryginał. A już napewno wytrzymalsze.

Czas na coś nowszego, co nie znaczy lepszego. Teściowóz. Accord VI. Jednym z mankamentów jakie miałem wątpliwą przyjemność naprawiać było skrzypienie tylnego zawieszenia. Zawsze i wszędzie. Począwszy od wsiadania, poprzez wyjazd z parkingu i nawet w czasie jazdy na wprost. 3 dni mi zajęła walka z tym. Stetoskop na uszy, koło get de fuck aut i jadziem. Te zawieszenie to szczyt głupoty ludzkiej. Wielowahaczowe. Na h*j mi 5 wahaczy na jedno koło, o końcówkach stabilizatora nie wspominając. Znaleźć co skrzypi graniczy z cudem. Wszystko potraktowałem zużytym ATFem ze skrzyni biegów, jazda próbna i dalej skrzypi. Mniej, ale skrzypi. Zdesperowany zacząłem odkręcać po kolei wszystkie wahacze aż dotarłem do tego co ma luz. Luz był na sworzniu w środku, dlatego smarowanie nie pomagało.


Rozwiązanie - igła, strzykawka, olej przekładniowy 75W90 żeby za szybko nie wyparował. Koniec skrzypienia, wszyscy happy. Ale wahacz i tak przy najbliższej możliwej okazji do wymiany. A, byłem w Lidlu i za 50 zł kupiłem dwie kozackie kobyłki. I chwalę się nią na zdjęciu. Niezastąpione przy zabawie z zawieszeniem, bo prawdziwy inżynier wie, że zawieszenie skręca się na opuszczonym zawieszeniu, a nie na podniesionym. Większość mechaników o tym niestety nie wie i w wyżej opisywanym samochodzie jedna tuleja była wyraźnie wykręcona i musiałem poprawiać jakiś czas temu.

Po takich zabawach nabawiłem się nowych dolegliwości. Mianowicie - wsiadam do czyjegoś samochodu. Ledwo ruszy, a ja już mówię co ma w zawieszeniu do wymiany. Nie daj Boże skręci kierownicą, to do litanii dochodzi jeszcze pieśń o dolegliwościach układu kierowniczego. To takie zboczenie nie zawodowe.

środa, 1 kwietnia 2015

Zrobiona głowica. Co dalej ?

Przebieg: 281 300 km

Jak wcześniej pisałem, głowica poszła do roboty. Głowica dostała nowe 24 prowadnice zaworowe i uszczelniacze zaworów, gniazda i zawory były docierane, płaszczyzna splanowana o 0,08 mm.

Wymienione:
- uszczelka pod głowicą - nominał [ Goetze ]
- szpilki pod głowicą [ Elring ]
- uszczelka pokrywy zaworów [ Goetze ]
- sonda ku**a lambda [ Bosch ]

Uszczelka głowicy igiełka. Niejeden garażowy mechanik by wstawił ją spowrotem a kasę na nową przepił.

Koszty:
- 1300 zł obróbka głowicy w Krasnobrodzka Racing
- 500 zł robota
- 190 zł sonda
- 300 zł reszta

Tak to wygląda teraz.

Wóz odebrałem 5 dni temu, do tej pory przejechałem już około 800 km więc mogę co nieco powiedzieć. Do chłopaków dojechałem w trakcie składania silnika, bo akurat wracałem ze stolicy i drajwer mnie zostawił po drodze. Byłem przy pierwszym odpaleniu. Ale to nawalało. Puste szklanki nie dość że nawalały to jeszcze nie otwierały do końca zaworów. Bolały mnie nie tylko uszy, ale i serce bo musiałem przy tym być. Po kilkudziesięciu sekundach motor pracował już ciszej. Trochę popracował i co ? Oczywiście drgania nie ustały. Dalej telepało. Jazda próbna i ciut lepiej. Manometr wpięty w dolot dalej wariuje, w dużo mniejszym zakresie niż na początku ale dalej podciśnienie nie utrzymuje stałego poziomu. Rada mechaników - pojeździć 2 tygodnie i wpaść na dalsze pomiary. Wymieniane były prowadnice, które chodziły tak ścisło, że ciężko było obrócić wałem korbowym w celu sprawdzenia czy zawory nie kolidują z tłokami po ustawianiu rozrządu. Więc jeżdżę. Nieraz dzwoniłem do mechaników żeby podzielić się spostrzeżeniami itp itd. Np. przy trzymaniu pedału podczas przyspieszania np na 20 L/100 km to widać jak wskazówka lata w lewo i w prawo. Przy depnięciu na 2 biegu czuć że samochód przyspiesza mocniej/słabiej w rytm latania tej wskazówki. Niezła zagadka. W trakcie ostatniej 500 km trasy zauważyłem że silnik pracuje wyraźnie lepiej. Siła drgań zdecydowanie się zmniejszyła. Pod koniec czułem wyraźnie lepszego "buta", bo jak odebrałem to przy jeździe 70 km/h na V biegu i wciśnięciu gazu działo się niewiele. Powolutku sobie przyspieszał. A ostatnio ? 70 km/h na budziku, wrzucony V bieg, podjazd pod górkę a dodatkowo 3 pasażerów w środku i bagażnik wypchany tak że trzeba było użyć siły żeby go zamknąć. Ręka już na lewarku przygotowana do redukcji. Delikatnie wciskam pedał a on nie zwalnia. Wciskam jeszcze ze 4 milimetry. Skubany jeszcze delikatnie wciskał w fotel, tak przyspieszał. Z wydechu słychać było nie buczenie, a cichutki pomruk R6. Potem już w mieście docelowym przy zjeździe z ronda chciałem sprawdzić co się stanie jak pocisnę na 2 biegu. I znowu pozytywne zaskoczenie. Aż się pasażerowie przebudzili bo siedzenia ich zaczęły wciągać. Nie wiem, może powoli się dociera, może się adaptuje, może moje modlitwy zostały wysłuchane. Na biegu jałowym silnik chodzi tak, że nawiew ustawiony na 1 go zagłusza. Ale delikatne drgania czuję. Nieraz nie czuję nic. Lewarek nie drgnie nawet na pół milimetra. Za to na kierownicy czuć czasem delikatne wibracje - to chyba najczulszy punkt jeżeli chodzi o przenoszenie drgań. Ważne że jak położę rękę na karoserii to nie czuję silnika. Spalanie na biegu jałowym 1,3 - 1,4 L/h. Za tydzień czeka mnie wizyta w M Serwisie, tak jak pisałem wcześniej. Pewnie sprawdzimy jak wygląda podciśnienie w dolocie, przejedziemy się kawałek, posłuchamy a następnie siądziemy i stworzymy jakieś konstruktywne wnioski. 

Po świętach mam kilka dni wolnego, więc planuję wykonać następujące operacje:
- podpiąć pod komputer w poszukiwaniu ew. błędów;
- sprawdzić wiązkę w listwie przy wtryskiwaczach czy nic nie jest zaśniedziałe;
- sprawdzić żarówką czy napięcie do cewek dochodzi bez zakłóceń;
- przejrzeć świece;
- sprawdzić kompresję;
- plus to co zwykle - sprawdzenie poziomu płynów i uzupełnienie.