sobota, 17 grudnia 2016

Daily car - Vectra B 1.8

Odkąd doczekałem się potomka, to bywało że miesięcznie robiłem ponad 2000 km. A nie uśmiecha mi się wydawać 1/4 poborów na paliwo. Zapadła decyzja - kupujemy coś ekonomiczniejszego. Benzyna plus żyd. Ma być pojemny - ma się zmieścić wózek, waliza i zakupy z biedronki za 300 zł. Więc kombi. Klima mile widziana. Cena - jak najniższa, główne kryterium. Zaczęło się przeglądanie Olx-ów i Allegrów, głównie same Passaty B3/4 i Golfy, ale tego to nie chcę bo mię coś odpycha. Brzydkie, przestarzałe mechanicznie itp itd. W końcu znalazłem na pewnym zadupiu: OPEL VECTRA B KOMBI rocznik 1997. Kupiony za 2200 zł. Ze skrzypiącym zawieszeniem, bzyczącym wydechem, przycinającą są stacyjką, piszczącymi hamulcami, łysymi zimówkami w środku lata, nieszczelną klimą, 3 mm warstwą wiekowego kurzu w każdej wnęce, przegnitymi nadkolami z przyklejonymi listewkami na dziury, święcącą się ciągle kontrolką "check engine", niedziałającym ABSem i wieloma innymi pierdołami które zadecydowały o jego niewygórowanej wartości. "Tego szukałem" - pomyślałem. Jazda próbna - przy 90 km/h latam nim po wiejskiej drodze. Sprawdzam zawieszenie w ekstremalnych warunkach drogowych. Oprócz skrzypienia z tyłu nic. Auto jak przyklejone. Po puszczeniu fajerki przy skręcie koła same się prostują. Elegancko. Pomimo łagodnie to nazywając zdegustowania i oburzenia mojej Wybranki zadecydowałem że bierzemy. Piszemy umowę. Jest kartka, długopis, nawet kalka ! - mówiłem że to zadupie ale żeby nie mieć komputera, drukarki ani nawet internetu w tych czasach to trzeba być Hardkorem. Wracam, testuję. Nie przekraczam 120 km/h bo się boję. Ale X18XE pod maską nie daje się. Buczy, warczy, pierdzi niczym dizel, czasem strzeli z wydechu bo chyba reduktor od gazociągu się kończy ale pod butem czuć jeszcze zapas mocy. 


Jakoś dojechałem. Wyczyściłem porządnie wóz - bo fura to wizytówka prawdziwego mężczyzny jak ja to mówię. Błoto spod uszczelek poszło, po długiej walce myjką parową. Tłumik końcowy wytargałem, obiłem do młotem 5 kg ze wszystkich stron i już nie bzyczy, ranty na tarczach hamulcowych zeszlifowałem kątówką i już nie piszczą, w stacyjce wyczyściłem zapadki, wsadziłem orginalne radio CAR-400 i zrobiłem porządek z wiązką żeby sterowanie z kierownicy działało, na zimę kupiłem nalewki po 70 zł. Jak się bawić to się bawić, miało być ekonomicznie ;). Podstawa to dobry "serwis początkowy" - wymiana oleju spowodowała że silnik zaczął chodzić 3 razy ciszej. Do tego regeneracja listwy LPG bo coś nierówno na luzie pracuje - komplet naprawczy z Allegro i komplet uszczelek z agromy:

Oczywiście po regeneracji trzeba "wykalibrować" za pomocą specjalnego narzędzia:
Tadam ! Na podtlenku lpg chodzi lepiej niż na benzynie ;) Podobno kijowa listwa, ale łatwo się naprawia i jest tania. Jeszcze nigdy Vectrą nie przekroczyłem 10L/100km LPG. Ekodrajwing pozostał mi chyba z BMW.

Nie żałuję decyzji o kupnie. Ale nie polecam komuś kto nie ma smykałki do majsterkowania, bo nie będzie miał samochodu - bo ciągle będzie stał u mechanika i nie zarobi na jego naprawianie. Średnio raz w tygodniu coś muszę z nim robić. Pierdoły, ale czasu schodzi. Dzisiaj - w dniu pisania posta, wszedłem pod spód bo od jakiegoś czasu czułem benzynę. Pod silnikiem - nie bałdzo. Przy baku coś wali. Patrzę na filtr paliwa - "Ten to chyba jeszcze od fabryki tutaj siedzi". Nic dziwnego że przegnity na wylot i z niego tryska. Nie żaden przewód czy opaska. Po prostu filtr przerdzewiał na wylot. 

A o zaletach kombiacza wspominać nie muszę. Dość długi - kawałki drewna wchodzą, nawet wanna żeliwna się zmieściła. Troche wysoką dupę ma, nie wiem czy to sprężyny czy co. Przydatne, bo już musiałem kilka razy wozić cement - na raz ładowałem do 14 worków ( 350 kg ) i na pół się nie przełamał. Ogólnie na plus.

Opony & hamulce

Poleciałem w tym roku po burżujsku. Wleciał komplet czterech nowych opon. Najlepsze jakie w tej cenie udało mi się znaleźć - NEXEN N'blue HD PLUS, czyli topowy model u żółtków.

Chciałem 225/60 R15, ale albo nie ma u dostawców, albo cena z kosmosu więc odpuściłem. Tym bardziej, że tutaj dałem po 225 zł za sztukę. Jak wrażenia ? Powiem szczerze że ciężko je było wyważyć. Tam co brałem to walą tyle co maszyna im pokazuje, czyli jak pokaże 100 gramów na koło to zrobią 100 gramów. Dosłownie:

Cała bateria odważników. I dalej bije. Poprawiali po kilkuset kilometrach te wyważenie ale bez skutku. Pojechałem do znajomego wulkanizatora, co za przysłowiową flachę ogarnął mi temat. Większość tego ołowiu wywalił, część zostawił, trochę podoklejał i takim oto sposobem nic już mi nie bije. Tak się prezentuje na nich Niepozorna Bestia:

Przy okazji przetoczyłem tarcze z przodu bo trochę się powichrowały - szajs ten ATE. Mogłem orginalne przetoczyć i zostawić a nie kupować dziadostwo. Piasta wypolerowana, tarcze wyrównane, nowe klocki TRW i jest git:

Odnowienie wydechu

Trochę mnie tutaj nie było, ale nie będę się użalał czemu. Wspominałem kiedyś że na wiosnę trochę odświeżę wydech, bo tłumiki przelotowe już tak skorodowane że nie ma do czego spawać, co zresztą widać na zdjęciu:


Tak wyglądają tłumiki AWG po 5 latach użytkowania. Powiem szczerze, że są całkiem ok. Nawet jeden z nich wspawałem znajomemu do E39 zamiast puszki katalizatora bo strasznie dzwoniła i gość jest wniebowzięty.

Tak wyglądały po spawaniu nowe, AWG, a jakże by inaczej, z tym jedynym niuansem że z jakimś "wytłoczeniem" w środku.

Jak widać jakość spoiny nie poraża. pierwszy i ostatni raz kupiłem tańszy drut do swojej pseudospawarki... Odrazu ostrzegam - mimo przeznaczenia drut firmy TYSWELD nie nadaje się do współpracy ze spawarką Sherman MIG130F. Jedynie KISWEL. Ten gówniany szajs tak pryskał, że przepalił mi łącznik elastyczny i musiałem wymieniać... Całe szczęście w Autolandzie udało mi się kupić za 33zł. Jakość godna polecenia - jak wyjeżdżałem z garażu wozem zapomniałem że go położyłem obok i najechałem kołem. Trochę się zjajkował, ale w imadle nadałem przekrojowi poprzecznemu kształ zbliżony do okrągłego. Trochę spanikowałem, bo nowy element, 3 dychy psu w dupę ale przeprowadzony test szczelności rozwiał moje obawy:

Sposób polecam. Nigdzie go nie podejrzałem, to wymysł mojej ułańskiej fantazji. Z jednej strony rękawiczka z odciętym palcem i przyklejoną nasadką, a z drugiej przyklejona cała rękawiczka. I dmuchamy. U mnie - bez uwag. Trzyma ciśnienie. Oczywiście zamiast rękawiczek można stosować to co się znajdzie pod ręką, nawet durexy prążkowane. Na koniec wydech maźnięty srebrzanką:

Nie patrzcie na burdel w garażu. Wtedy jak robiłem te zdjęcie to było kilka miesięcy po kupnie domu, a garaż remontowałem dopiero w sierpniu - ww. zdjęcia są z marca. Kupa wilgoci, co zresztą widać, dach w stanie agonalnym - cud polskiej myśli technicznej - spróchniałe krokwie podparte deskami na sztorc żeby dach się nie zawalił, dziury w papie takie że w środku padało bardziej niż na zewnątrz załatane plandeką "bazarową" przez poprzednich właścicieli która się rozleciała na niebieskie sznureczki po sąsiadach. I strach o własne życie - bo wywaliłem 2 deski trzymające pierwsze krokwie, tak żeby chociaż kawałek kanału zahaczyć i grzebać przy wozie. Ale garaż w chwili pisania posta jest ogarnięty na tip top, jak nie zapomnę to kiedyś się nim pochwalę.

niedziela, 6 marca 2016

Problemy z układem chłodzenia - a true story

Jechałem sobie. Zajechałem się odlać na CPN, jak zwykle z ciekawości otwieram maskę żeby podziwiać cud techniki jakim jest M50. I co widzę ? Mokro. Wygłuszenie maski cieknie. Otworzyłem przepustnicę i zaczęło pryskać z chłodnicy:


Jak widać, chłodnica nie jest w najlepszym stanie. Kilka dni wcześniej wymieniałem oringi zbiorniczka wyrównawczego i chyba chłodnica była za szczelna więc ją rozdupcyło. Przy okazji zalałem nowy płyn chłodniczy. Kupiłem płynne amelinium w Castoramie i zakleiłem. Kilka dni był spokój. Znowu zaczęło w tych okolicach kapać. Pojechałem po nową chłodnicę do IC, niestety na firmę THERMOTEC nie miałem zniżki więc zapłaciłem 330 zł. Wygląda solidnie, naprawdę mi się podoba. Kupiłem nowy korek profilaktycznie, ale to w Auto Landzie, mając wybór Hans Preis i Vernet wybrałem ten droższy czyli wiadomo który. Montaż bez większych problemów, chwila zabawy. Chłodnica trzyma się na 2 kołki, więc więcej problemu jest ze spuszczeniem płynu chłodniczego. Zalałem nowym płynem, po raz kolejny zresztą.



Odpaliłem, nagrzałem silnik i co ? Pstro, poci się dolny przewód chłodnicy bo kapie z niego. Pokombinowałem z opaskami, ale sączyło się dalej. Pałowałem się tak kilka dni, aż wkońcu sprawdziłem czy górny przewód jest twardy i ciepły. Nie był, a przy ściskaniu syczało jak baba w czasie okresu. Szybka diagnoza - korek nie trzyma. Wsadziłem stary - to samo. Porównałem gwinty starej i nowej chłodnicy. Na nowej było około 3 mm więcej, więc uszczelka korka nie dolegała do zbiorniczka. IC stracił w moich oczach. Za 1,10zł kupiłem 2 oringi ( jeden na zapas ) i wsadziłem w korek. Nic sie syka, nic nigdzie nie kapie. Więc dolny wąż nie popuszczał, popuszczał korek i niewidzialnymi ścieżkami płyn wędrował z góry na dół, zgodnie z prawami fizyki. Dolałem kilka litrów płynu i ruszyłem dalej w drogę. Ale to nie koniec historii. Jadąc do domu od rodziców patrzę że wskazówka temperatury rośnie. Daję ogrzewanie na fula, żeby go trochę ostudzić. A tu zimnym dmucha. Błyskawiczny postój w jakiejś wiosce 30 km od domu. Otwieram maskę, a tu mój świeżutki płyn chłodniczy ucieka przez dolny wąż chłodnicy - opaska pod wpływem ciśnienia trochę się przekosiła i rozcięła wąż. Miałem przy sobie ze 3 litry płynu więc zalałem, odkręciłem korek żeby nie wytworzyło się wysokie ciśnienie i zajechałem do żony wujka na kanał bo akurat po drodze mieliśmy. Żonę wysłałem do Kauflanda po 3 bańki płynu a sam zabrałem się za naprawę węża. Bardzo łatwą. Uciąłem tam gdzie był pęknięty i nasunąłem na nowo. Tym razem nie przesadzałem z dokręcaniem opaski. Zalałem płynu i heja, ciśniem dalej.

Ogólnie, w czasie tych operacji kupiłem 7 baniek po 5 litrów i 3 bańki po 1 litr. Zostało mi 1,5 bańki 5 litrowej. Moja rada na przyszłość - nie kupujcie drogiego płynu chłodniczego, bo potem może być go wam szkoda. W Kauflandzie jest promocja - 15 zł na 5 litrów. Śmierdzi trochę denaturatem, ale to nie podważy jego głównej zalety - ceny.

Lampy TYC vs DJ AUTO

Ostatnio rzadko piszę. Ale jak to się mówi - sprawy prywatne, jak i służbowe. Co nie zmienia faktu, że E34 jest w ciągłej eksploatacji i tłucze kilometry rekordowo - od lipca przejechałem tyle kilometrów, co wcześniej robiłem w 2 lata.

Zobaczyłem u SRXa że zachwalał lampy DJ AUTO że mają metalowy odbłyśnik. Chciałem u siebie wymienić same wkłady, bo kiedyś jakieś zamienniki wsadziłem i jak wiadomo się wypalają. Zamówiłem jednego DJa, bo jeden z aktualnych reflektorów świecił dobrze więc chciałem wymienić tylko drugi. Zabieram się za wymianę i patrzę, że nowy DJ wygląda jak ten, który zostawiam. A więc mam już 2 od DJa :)

Małe porównanie:
Zamiennik TYC - siedział od chyba 2011 roku, przebieg jakieś 45 000 km. Wypalony odblask, po dotknięciu palcem odpada. Ale nowy świecił ładnie. Wyraźna linia światła/cienia a ponadto dopasowane do lamp, wykonane nieźle. Otwory pasują, montaż to plug&play. Odblask plastik. Taka tania Hella.

Zamiennik DJ Auto - wsadzony w 2014 roku, przebieg około 25 000 km. Odblask bez skazy. Jak nówka. Pewnie dlatego, że metalowy. Świeci to nienajgorzej, ale i nie najlepiej. Linia gorsza niż w TYCu. Jaja zaczynają się gdy chcemy wkład wsadzić w standardowe szkło - nie pasuje rozstaw śrub. Pasują dwa otwory, trzeci trzeba dosztukować. Ja użyłem śruby z podkładką która dociska. Problem miałem również z dekielkami - tego nowego nie mogłem zamknąć.

Zdjęcie porównawcze - po prawej TYC, po lewej DJ AUTO. Ten po lewej ma ślad po dotknięciu palcem nad żarówką, ale dało się to wyczyścić szmatką bez żadnego uszczerbku.

Trochę zmodyfikowałem regulację oświetlenia. Wnerwiało mnie, że elektryczna regulacja jest tylko po jednej stronie i jej zakres jest ograniczony. Wkońcu coś mnie tknęło i wymontowałem silnik od regulacji. Dorobiłem solidną regulację na śrubkę i już problemu nie ma.