czwartek, 15 października 2015

Regeneracja skórzanej kierownicy + gratis

Jak już kiedyś wspominałem, zmieniałem kierownicę na poliftową, bez druciarstwa się nie obeszło bo wieloklin jest inny. Ale ważny jest efekt końcowy. A ten jest bardzo dobry. Tylko że skórzana kierownica też się zużywa. Jak ją kupiłem to nie była idealna. Trochę mnie to wkurzało, ale co ja zrobię. Kolejną kupię ? Nie róbmy jaj.


Siedząc na tronie doznałem olśnienia. Może by zregenerować samemu ? Bo w firmach to biorą tyle że bym sobie 3 używane kupił. Skóra nie popękana. Po rozpoznaniu sytuacji przez fachowca od wszystkiego, czyli mnie, podjąłem decyzję o próbie regeneracji. Na rynku jest sporo środków do pielęgnacji skóry. Ja kupiłem jakiś do kanap i kurtek skórzanych za kilkadziesiąt złotych. Nazwy nie pamiętam, bo nie mam przy sobie. Obrobiłem kierownicę jak do malowania i ponaklejałem taśmy.


Zaaplikowałem gąbką środek i odczekałem 20 minut niech sobie zwiąże. Potem obróbka powierzchni czyli jak po lakierowaniu. Polerka, czyszczenie, odtłuszczenie, woskowanie itp itd. Efekt:


Sporo pracy, ale jak widać opłacało się. Kierownica jak nówka. Za kilkadziesiąt złotych myślę że warto.

W tytule jest GRATIS. O co chodzi ? Chodzi o to że dostałem płytkę z pewnej sesji. Nie zabrakło oczywiście mojego wozu. Myślę że się domyślicie o jaką sesję chodzi ;)


A tutaj prezent od brata:


Gratisując w dalszym ciągu, pokażę z czego zrobiłem sobie kosmetyczkę na mydło i golarkę. Firmowy pokrowiec na olej. Więc jak mydło mi w plecaku się otworzy to mam pewność że nie usyfi mi np. laptopa.


Pod koniec września obchodzę urodziny. Tak się składa, że E34 jest ode mnie starsze o hmmm 3 dni ? Właścicielka tej białej firanki na masce w przedostatnim zdjęciu zrobiła mi niespodziankę jakiej się nie spodziewałem:


A do tego dostałem porządny klucz dynamometryczny. To się nazywa dopiero zaspakajanie męskich potrzeb :)

Nieszczelności - borygo, olej i wydech

Wiadomo że auto nie jest nowe. Czasem coś się zdarzy. Np wąż pomiędzy termostatem a chłodnicą:


Od jakiegoś czasu coś mi kapało na pasek. Nie piszczał ani nic, ale często otwieram maskę i zwracam uwagę na takie szczegóły. Dałem wkońcu po garach, zjechałem na parking i było widać jak sobie tryska spod opaski zaciskowej przy termostacie. Naprawa na szybko - poczekałem aż wystygnie i obciąłem tam gdzie cieknie. Chyba niemieckie inżyniery wzięli pod uwagę możliwość takiej naprawy, bo i węża starczyło i nic nie cieknie.

Drążąc dalej wycieki. Olej. Myślałem że mi pierścienie trochę popuszczają i sobie siorbie, bo od wymiany, tzn ponad 5k km temu, musiałem dolać już chyba z 8 setek. Niby się w normie mieści, ale wcześniej tak nie było. Więc co. Na kanał do sąsiada i patrzymy. I guwno z kanału wypatrzyłem. Wsadziłem telefon z odpaloną kamerą od góry. I się zdziwiłem skąd cieknie.


Głównym podejrzanym była uszczelka dekla, ew. źle dokręcona głowica. Ale to ani to ani tamto. Poprostu cieknie przez osłonę rozrządu. Więc klucz oczkowy w rękę i leciem. Dwie widoczne na zdjęciu śruby mogłem dokręcić o pół obrotu. Czyżby same się luzowały tak jak pompa oleju w M60 ? Nie wiadomo, nie słyszałem o innych przypadkach tego typu. Ale kij, dokręciłem, wyczyszczę jak będę w domu i sprawdzę czy dalej tam kapie. Przy okazji sprawdzę dokręcenie pozostałych śrub.

Byłem na kanale jak już wspomniałem. Ale nie w celu szukania wycieków. To był cel "secondary". "Primary" było charczenie wydechu przy mocniejszym przyspieszaniu. Tutaj moja intuicja się nie myliła. Byłem przekonany że jest rozszczelnienie przy łączniku elastycznym.


Zalałem więc całość swoim pseudo migomatem. Nastąpiła cisza.


Przejrzałem wydech dalej i jest nie najlepiej. Na wiosnę się pobawię w wymianę kilku rurek. Rury wspawane w miejsce katalizatorów są już tak skorodowane, że dotknięcie drutem spawalniczym spowodowało dziurę o wymiarach 5 na 5 mm, a przy próbie zalania jej się powiększyła dwukrotnie. Ale jakoś się udało. Do wiosny powinno wytrzymać.

Z moich ostatnich spawalniczych osiągnięć - nie pamiętam czy się pochwaliłem podnośnikiem jaki sobie kupiłem. Żaba hydrauliczna za 80 zł na allegro, razem z walizką. Taki niebieski, 2 tonowy, sprzedawcy nie będę podawał. Jak próbowałem podnieść samochód to się powyginał i musiałem go młotkiem prostować. I tak sobie leżał od lipca. Potrzeba matką wynalazku, jakoś koła trzeba w samochodzie zmienić. Więc trochę ten chiński szajs wzmocniłem:


Teraz nawet nie piśnie przy podnoszeniu. Wali do samej góry. Bezpiecznie mogę sobie podnosić, bez obaw że zleci.

Poprawki lakiernicze

Dawno nie pisałem, a robota idzie cały czas. Zawsze to jakoś łatwiej mi było odpalić WoT'a niż coś tu wyskrobać, ale wkońcu się mobilizuję bo już powoli zapominam co robiłem. 

Otóż pomyślałem sobie że sam porobię zaprawki. Do zrobienia były burchelki rdzy na prawym błotniku, wgniecenie na lewym i wgniecenie pod klapą bagażnika. Najpierw materiały:
- 100 ml bazy - 25 zł
- 100 ml bezbarwnego - coś koło 10 zł
- szpachla wykańczająca - też coś koło 10 zł
- szpachla z włóknem szklanym - 15 zł
- podkład w spray'u - 20 zł

Resztę - czyli jakieś rozpuszczalniki, papierki, taśmy miałem. Nie będę uczył jak lakierować, bo sam tego dobrze nie umiem. Ale dam kilka wytycznych jakby ktoś się na to zdecydował.
- nie malować części elementu tylko cały;
- szpachli nie żałować;
- lepiej nie malować na zewnątrz;
- lepiej kilka cieńszych warstw bezbarwnego niż jedną grubą.
Ja się zdecydowałem malować elementy nie w całości, i teraz będę musiał polerować. Tylko znajdę na to czas. Malowałem też na zewnątrz, to robale mi się poprzyklejały. Polerka powinna sobie z nimi poradzić.

Jak widać burchelki okazały się dziurami na wylot. Dokładnie wyczyściłem dremelkiem.

Od strony wewnętrznej wylądowała szpachla z włóknem szklanym. Rdzę pokryłem reaktywnym Novol'em. Na powierzchnię oczywiście szpachla wykańczająca.

Tutaj już pokryte podkładem i znatowione papierkiem 500. Na próbę sprawdziłem co się stanie jak potrę papierem 2500 - powierzchnia prawie jak lustro. Więc raczej się nim nie zmatowi.

Druga strona. Było wgniecenie, bo Majster kiedyś w bramę nie trafił i delikatnie obtarł. Po 4 latach rdza się nie pojawiła, ale profilaktycznie maznąłem Novol'em. Na to kupa szpachli.

Tutaj już po malowaniu. Kolor dobrany idealnie, mimo że baba w sklepie na oko to robiła. Ale jak to się mówi kobieta zna więcej kolorów. 

Z tyłu też jakieś burchelki były, więc dremel w dłoń i naprzód. Następnie szpachla i malowanko. Ładnie wyszło.

Tak mi się te malowanie spodobało, że pomyślałem żeby odmalować cały wóz. Baza a na to bezbarwny. Tylko pierw sprawdzę czy to co położyłem nie odpadnie po zimie. Jeśli nie, to będę myślał o malowaniu całości. Podliczając koszty materiałów, w 5 stówkach powinno się zmieścić. Takie mniej więcej zestawienie:
- 1 l bazy;
- 1,5 l bezbarwnego;
- 5 kilo gazetek ;
- kilogram pasty 3G;
- taśmy lakiernicze;
- ryza papieru 500.
A do tego jakieś zamknięte pomieszczenie. Najlepiej z prądem. Więcej do szczęścia nie potrzebuję.

sobota, 12 września 2015

Sierpniowy service


       W sierpniu niestety nie znalazłem czasu na kolejny post. Tzn znalazłem ale częściowo, bo zacząłem go pisać w połowie sierpnia i tak kończyłem że dokończyć nie mogłem. Przeprowadzka, robota itp itp. Do sedna: BMW chodzi ślicznie. Mam wrażenie że silnik się "dociera". Działa cicho i równo, drgania w kabinie niewyczuwalne. Trochę modyfikacji było. Ale od początku.

Najpierw serwis. Cały karton zakupów. A w nim:
- 2x baniak oleju Valvoline Maxlife 5W40
- filtr oleju MANN
- płukanka silnika PENRITE - od LM nie mieli na stanie
- puszka CERATECu
- 6x świeca DENSO K20TT
- elastyczny łącznik wału napędowego
- 2 wieszaki tłumika środkowego od BOSALa


        Olej i filtr wiadomo po co, płukanka bo głowica była niedawno w remoncie, świece mówiłem że w końcu zmienię i nie będę cudował w platynowymi wynalazkami. 12 zł za sztukę po zniżkach w IC. A po co wieszaki tłumika ? Od dość dawna rwały mi się. Szczególnie jeden. Było to spowodowane tym, że podczas wymiany kolektora wydechowego rury nie zostały idealnie osiowo zespawane, więc tłumik był delikatnie obrócony, co powodowało zwiększenie siły rozciągającej na jeden z wieszaków. I raz na rok - dwa się rwał. Inną kwestią były drgania odczuwalne na karoserii z tyłu, które ustawały jak się podniosło wydech. Czyli razem z silnikiem drży wydech, mimo że silnik drży nieznacznie to końcówki wydechu latały "twardo". Co więc zrobiłem ? Odwiedziłem tłumikarza żeby wspawać łącznik elastyczny wydechu. Pierwszy powiedział że się da, ale nie wiadomo czy pomoże, i że operacja będzie kosztowała 240 zł. A gdzie z takim interesem. Jakbym miał czas to sam bym sobie wspawał. Kilka dni tak pochodziłem, pomyślałem że może faktycznie nie pomoże. Ale podjechałem do innego magika. Powiedział że zrobi to za 130 zł, tylko przyjedź pan jutro rano bo dzisiaj nie mam czasu. To pojechałem. Wyciął kawałek przed sondą, pomierzył, zamknął warsztat, wsiadł w swoję Felicję i pocisnął do sklepu po łącznik. Potem palnik w rękę i zaczął robotę.
Przed spawaniem ustawił tłumik tak żeby jego ciężar równomiernie leżał na wszystkich wieszakach. Co ciekawe - po wycięciu kawałka rury przed sondą, układ wydechowy pozostaje z stanie równowagi na wieszakach. Więc "jest przystosowany" do tej operacji i nic nie trzeba kombinować.


         Jak wrażenia ? Faktycznie działa. Tłumik już nie lata. Dźwięk się nie zmienił, czyli dobrze. Wewnątrz też drgania się zmniejszyły. Pewnie jakby zamontował poduszki silnika jakieś olejowe to w ogóle nic by nie było czuć. Ale jest ok. Nawet bardzo.

        Łącznik wału napędowego wymieniłem raczej profilaktycznie. Ze starego wystawały już sznurki i był popękany, ale spełniał swoje zadanie. Ciekawa sprawa z tym łącznikiem. U Maćka ( czescidobmw.pl ) zamówiłem oczywiście LEMFORDERa. Na drugi dzień Maciek dzwoni i mówi że nie ma na stanie. Jest za to FEBI. Droższe chyba ze 3 dychy. Mówił że to to samo, nawet te same napisy na nim są. Kij w dupę, zaryzykowałem. Póki co - działa.

       Wg wszystkich znaków na niebie i ziemi mam filtr kabinowy. Więc zabrałem się za czyszczenie i wymianę. Dostęp raczej łatwy. Od strony pasażera pod zaślepką. Rozbieram, a tam dupa. Raczej dziura w dupie. Nie ma filtra: 


          Kiedyś się musiał zapchać i ktoś inteligentny wyciągnął. Więc ja biedny wyczyściłem jak mogłem i ile mogłem. "Odgrzybiłem" acetonem i tyle. Jaja zaczęły się jak czyściłem podszybie z liści - po bokach prawie nic. Ale im bliżej dmuchawy to śrubokrętem musiałem zdzierać. Dobrym kminem byłoby założenie na "zasysacze" pończochy, żeby ten syf do środka się nie ciągnął. Następnym razem tak zrobię. Przy okazji zabawy z podszybiem maznąłem lakierem strukturalnym do plastików te plastiki dookoła bolców wycieraczek i wyglądają lepiej niż nówki. 

        Zaczął mi stukać klocek. Tzn obijać się o tarczę. Więc go wykręciłem, naciągnąłem sprężynki i wsadziłem. Fcuk ! Już klocek nie brzęczy, ale koło mi bije. Przy 100 - 110 km/h. Dokręcanie nic nie pomogło. Szukałem przyczyny. Ściągnąłem koło i spiłowałem napisy na pierścieniu centrującym amelufelgę. Nie bije. Znowu cisza i spokój. 


       Ceratec leję co kilka wymian oleju. Może tani nie jest, ale silnik chodzi cichutko jak w tych tekturowych pudełkach które teraz nazywają samochodami. Na poranne klepanie szklanek po przymrozku to on raczej nie pomaga, ale fakt faktem dość skutecznie wycisza.

      W najbliższym czasie zabieram się za poprawki blacharsko - lakiernicze. Do zrobienia mam prawy przedni błotnik- 2 burchelki rdzy; lewy przedni błotnik - z 5 lat temu Majster wjeżdżał na podwórko i nie trafił dobrze w bramę i delikatnie mi wgiął, rdzy tam nie ma; rant drzwi tył lewe - listewka dolna mi się odkleja, pod klapą z tyłu - ktoś mi czymś stuknął kiedyś czymś i burchelek się pojawił. Prace nie są skomplikowane więc spróbuję zrobić sam. Wziąłem kilka dni wolnego i będę działał. Kupiłem szpachlę z włóknem szklanym, podkład, farbę "bezpośrednio na rdzę" od V33, masę do obtryskania nadkoli w sprayu i kilka innych pierdół. Oprócz ww. prac ogarnę wóz od spodu - nie wygląda źle. Jak na swój wiek wygląda dobrze, ale będzie wyglądał jeszcze lepiej. Od spodu malowanie na czarno podwozia, elementów zawieszenia, skrzyni, most, może da się i silnik. Jeżeli chodzi o mechanikę - sprawdzę wysprzęglik bo coś mi szarpie przy gwałtownej zmianie biegów jak się trochę pojeździ - na zimnym jest ok. Przy okazji porządnie go odpowietrzę i sprawdzę jak działa. Dodatkowo zrobię osłonę termiczną komory silnika od dmuchawy nawiewu, bo jak się nie jedzie tylko stoi to czuć że wnętrze samo się ociepla i to nawet w nocy. Osłona termiczna w wersji ekonomicznej oczywiście, pianka z warstwą amelinium da radę.

          Odnośnie Windstara. Tylne koło delikatnie biło przy około 100 km/h. Zostały od nowa wyważone, ale to nie załatwiło problemu. Więc ja wsadziłem swoje cudowne ręce. Okazało się, że bęben jest uszczerbany.


Pewnie jakiś kamień wlazł, nie wiem zresztą. Nie ważne jak problem powstał, ważne jak go rozwiązać. Powierzchnia cierna w ładnym stanie, więc po co od razu wymieniać ? Jak to zrobić najprościej ? Tak że prościej się nie da. Jest uszkodzenie z jednej strony bębna, to zrobiłem takie samo z drugiej strony.


Jak nie trudno się domyślić, problemu już nie ma. Kątówka załatwiła sprawę. Jak się będzie kruszyć dalej, to utnę kołnierz na całej długości. Jeszcze tylko wymienić olej w skrzyni, zrobić osłonę termiczną dodatkowej chłodnicy oleju skrzyni i koniec zabawy z Fordem.

       Dostałem też robótkę na pewien sierpniowy wieczór - wymiana wahaczy i piast w Accordzie '99. Powiem tak - nigdy w życiu japońca. Zdobycie nowych części graniczy z cudem. W kilku sklepach były zamawiane wahacze, ale w każdym były takie same - czyli niepasujące bo 2 cm za długie. Jedyna opcja - używaki ze szrotu. Przy okazji wymieniałem stukające piasty. Najważniejsze narzędzia - młotek i przecinak. Musiałem tylko dokupić nasadkę 32 mm do odkręcania łożyska. Uwielbiam rodzimych mechaników. Orginalną piastę odkręciłem bez problemu. Za to na wymienianą rok temu ledwo dałem radę z metrowym wzmacniaczem momentu ( rurą ). Za co oni kasę biorą, ciężko w tych czasach o fachowców. Ja chociaż wiem czym jest klucz dynamometryczny. 

Szczerze polecam narzędzia firmy YATO - klucze i nasadki nie do zajechania. Wiele już używałem firm, głównie chińszczyzna, i przy wsadzeniu metrowej rury po prostu się wyginały. A niedawno kupiłem w Castoramie w promocji walizkę YATO za 148 zł ( taniej niż na Allegro ) i jestem pod wrażeniem.

( źródło: http://images.budujesz.pl/full/73884_3_f.jpeg )



piątek, 17 lipca 2015

Test monety

 Nadszedł długo oczekiwany test monety ! Żeby nie było mi zbyt łatwo, to monetę położyłem na kolektor dolotowy. I nie nie w poprzek silnika, tylko wzdłuż, bo słyszałem opinie że jak się położy w poprzek to ma łatwiej. 


Na filmiku wygląda nieźle. W rzeczywistości dalej coś nim delikatnie targa - pewnie problemy z zapłonem. Póki co oleję to, może będę miał kiedyś funkiel nówki cewki pożyczyć to się sprawdzi. Co ciekawe karoseria z przodu drży mniej niż z tyłu. Ale to przez wydech, bo ten lata trochę na boki. Pobawię się mocowaniami, może coś poprawię, wyrównam, wymienię. Jak nic nie da, to wspawam łącznik elastyczny wydechu przed sondą. I wtedy będzie spokój.

Cała prawda o odelżonym kole zamachowym


Często zadawałem sobie pytanie. Czy lżejsze koło zamachowe nie powoduje zwiększenia spalania i spadku mocy ? Ze 2 lata temu zmieniłem dwumas na lżejsze sztywne, nieraz krąży myśl by wsadzić dwumas spowrotem bo benzyna znowu drożeje. Jak to jest ? Pomyślałem że temat zbadam dogłębnie. Trochę teorii i faktów. Seryjne koło dwumasowe z M50B25 to 12,6 kg. Zamontowane aktualnie koło sztywne z M20B20 to 8,5 kg. Co można znaleźć w internecie na temat lekkiego koła ?

a) powoduje że wkręca się na obroty szybciej niż nadąży obrotomierz
b) z lekkim kołem nie wjedzie pod górkę
c) gorsza praca na biegu jałowym
d) zmniejszenie momentu obrotowego
e) zwiększone spalanie
f) mniejsza prędkość maksymalna

Co na to fizyka ? Nie będę się spuszczał nad konkretnymi wartościami, nad warunkami początkowymi, przyjętymi uproszczeniami, bo liczyłem to akurat dla swojego konkretnego pojazdu, a to nie jest praca magisterska gdzie muszę coś udowadniać i przekonywać innych mądrych o słuszności swoich teorii. Na szybko policzyłem energię pojazdu poruszającego się z prędkością 90 km/h na 5 biegu. Później policzyłem energię koła zamachowego w dwóch wariantach - przy masie 8,5 kg i 12,6 kg. Porównałem energię zmagazynowaną w kole zamachowym do energii zmagazynowanej w samochodzie. Bo koło zamachowe ni h*ja nie może oddać więcej energii niż ma. Wyszły mi wartości 3% i 4,2%. Czyli różnica wpływu koła zamachowego o masie ponad 4 kg mniej wynosi dokładnie 1,2% w czasie jazdy z regulaminową prędkością po drodze krajowej. Bo skoro te 1,2% mniej energii jest w kole zamachowym, to trzeba je uzupełnić. Tak, wiem że są opory, jest sprawność i kupa innych paranormalnych zjawisk. W tej chwili nieistotnych, bo i ciężkie koło i lżejsze tak samo im podlega. Zamiast chwilowego spalania 7 l/100km będę miał 7,084. Przeżyję. Analogicznie do rozpędzenia lżejszego koła zamachowego potrzeba mniej siły, co zresztą będzie opisane poniżej.

Jak do tego ma się praktyka ? Kiedyś, jak miałem seryjne koło nagrałem przygazówkę do odcinki - nie wiem po co. Teraz mi się to przyda - porównam jak szybko spadają obroty silnika na biegu jałowym z 6000 obr/min do 2000 obr/min. Prosty edytor wideło i jedziemy klatka po klatce. Koło cięższe - 2,43s. Koło lżejsze - 2,3s. Niecałe 6% różnicy. NIECAŁE 6%.


Czemu tylko tyle, jak koło jest lżejsze o 1/3 ? A no temu, że koło zamachowe nie jest jedynym magazynem energii w pracującym silniku. Gdyby zdjął koło zamachowe całkowicie i depnął na luzie gaz i puścił, to by się przecież w miejscu odrazu nie zatrzymał. Tam są tłoki, korbowody, wał korbowy i kupa innego żelastwa. Wszystko ma swoją masę, swój pęd i swoją bezwładność, o filmie olejowym nie wspominając. 


Nadszedł czas na wnioski - najpierw omówię internetowe teorie na przykładzie swojego samochodu:

Ad. a) Wkręca się szybciej, ale niewiele szybciej. U mnie o niecałe 6%.
Ad. b) Z lekkim kołem wjedzie pod górkę wymagającą o 1,2% mniej energii na wjazd niż z cięższym kołem.
Ad. c) Nastąpi pogorszenie kultury pracy silnika o niecałe 6%.
Ad. d) Nie wiem, ale zaraz do tego dojdę. Napewno szybciej się wkręca. Jak szybciej się wkręca to szybciej przyspiesza. Jak szybciej przyspiesza to rozwija większą moc. Jak ma większą moc to ma większy moment, chyba że wartość liczby pi ulega zmianie. Więc moment się zwiększa. Maleje za to moment bezwładności na kole.
Ad. e) Apetyt na paliwo wg obliczeń będzie większy o 1,2% przy jeździe 90 km/h na 5 biegu. Osobiście powiem że bardzo ciężkie do wychwycenia. Za to łatwiej silnik będzie rozpędzić i szybciej spowolnić pojazd hamując silnikiem.
Ad. f) Czemu ma być mniejsza prędkość maksymalna ? Zresztą, kto z taką jeździ. Na moje proste rozumowanie: przy przyspieszaniu do prędkości maksymalnej zwiększają się obroty silnika. A obroty chętniej się spadają na lekkim kole. Jak chętniej spadają, to i chętniej wzrastają. U mnie prędkość maksymalna jest osiągana przy dźwięku odcięcia zapłonu na V biegu, więc nie mam jak sprawdzić czy wzrośnie.

Podsumowując - największa różnica tych kół zamachowych to ich masa. Zamontowane zachowują się niemal identycznie. Różnice sięgają kilku procent. Pomijam tu kwestie tłumienia drgań skrętnych, bo teoretycznie dwumas tu jest liderem. Chociaż na sztywnym czasem przyspieszam na 4 biegu już od 1000 obr/min i negatywnych zjawisk brak. Jestem świadomy że zaraz znajdzie się wielu niby uczonych ze swoimi magicznymi teoriami, bo znajomy znajomego, bo moja dupohamownia, bo na lpg jest taniej. Cokolwiek. Ja przedstawiłem swoje teorie, które są tak banalne że nie mogą być błędne.

Urwała się szczęka hamulca ręcznego


W końcu ogarnąłem hamulec ręczny. Z lewej strony od kilku dni było słychać jak szura w czasie jazdy, bo kiedyś w czasie wymiany tarcz miałem przygodę w której ręczny ucierpiał. I do tej pory był spokój. Po zwaleniu tarczy okazało się, że poszła sprężyna dociskająca okładzinę ręcznego. Okładzina więc wesoło szorowała po tarczy. Był już rant na tarczy a okładzina trochę się zjajowiła że tak to nazwę. Na szybko dorobiłem nową sprężynę.


Uciąłem kilka zwojów ze starej sprężyny naciskowej którą znalazłem w szafie, końcówki rozgrzałem palniczkiem na propan-butan do czerwoności i docisnąłem, po czym delikatnie zeszlifowałem. Jakość OEM, jak nie lepsza.

Dodatkowo profilaktycznie przyspawałem tego sworznia którego ta sprężynka napina moim pseudomigomatem. Składam - i cisza. Elegancko.


Jedyny problem miałem z odkręceniem imbusa na tarczy - nie obyło się bez rozwiercania. Dupne te śrubki dodają do tarcz ATE. Miętkie, ledwo co obracać zacząłem i odrazu przekręciłem. Jakby ktoś miał te tarcze montować u siebie, to polecam kupić zwykłe śruby imbusowe w zwykłym sklepie ze śrubkami. 

Dodatkowo znalazłem chyba przyczynę nierównomiernego przyspieszania i machania się wskazówki ekonomizera. SONDA K***A J***NA W D**Ę LAMBDA. Prześladuje mnie to po prostu. Złe fatum sondy za mną chodzi, kto przegląda czasem mojego bloga to widział już moje wywody na ten temat. Ale z tą było coś nie halo od początku, bo po jej montażu dopiero ten defekt zauważyłem. Ostatnio sobie jadę i pomyślałem że se ją odepnę. Odpiąłem i co ? I jest dobrze. Ale trzeba pamiętać, że to wcale nie oznacza, że sonda zdechła. To jest wina spalin. Być może mam nieszczelny kolektor wydechowy i dostaje lewizny ? Sprawdzę przy najbliższej okazji. Napewno nie jest to nieszczelność dolotu. Nieszczelny dolot w M50 powoduje falowanie i oczywiście błędy sondy. Ale odpięcie sondy wtedy nie pomoże. Profilaktycznie zamówiłem na allegro kolejną, nie liczę już którą, sondę. Tym razem używka. 50 złoty nie majątek, lepiej tyle niż kolejne 250 zł. Przy okazji wymiany oleju i oględzin kolektora wydechowego wymienię, a tamtą oddam do sprawdzenia. Póki co jeżdżę z odpiętą sondą.

niedziela, 7 czerwca 2015

Jak wykorzystałem kilka dni wolnego

Dalej siedzę na wczasach. Tylko że miałem 3 dni wolnego i pojechałem do domu ogarnąć trochę wóz i przy okazji zabrać laptopa, żebym coś mógł tu napisać. Na wstępie pokażę foto owej blokady o której wspominałem ostatnio.


Blokady niby od M62. Widać ewidentne skosy które redukują "overlap". Na Allegro takich nie widziałem. M62 dla niezorientowanych to V8 które można znaleźć w E38 i E39 oraz w swapowanych E30 wyglądających na agrotuning służących jedynie do palenia gumy. Nie wiem czemu sobie te biedne E30 tak upodobali. Bo co, bo lekkie ? Wywalcie butle od LPG z bagażników to wam ubędzie kilogramów...  Przeglądam nieraz oferty na znanych serwisach i to co widzę to tylko nasrać w środku. Bardzo modny silnik M50B25 pod maską, większość po swapie nie chodzi jak powinna ale sztuka jest sztuka. Gleba -100mm, niskoprofilowe 15 letnie opony 255 na feldze od chyba dostawczaka ( bo szerzej ), naklejki antykorozyjne prosto na rdzę, spojlery, jakieś krzyżyki w światłach i pomalowane markerem na czarno chromy.


A najlepsze jest to, że większości takie coś zwane "german style" ( nie mylić z niemcami bo tam byłem nie raz i czegoś takiego nie spotkałem ) jest inspiracją dla różnych młodocianych fanów agro tuningu. BMW samo w sobie się wyróżnia na tle miejskich zabawek zwanych zwyczajowo samochodami i osobiście nie widzę potrzeby kaleczenia samochodu. 

Wspominałem jeszcze o spalaniu 1,1 l/h na biegu jałowym. Kto nie wierzy, mam dowód:


Jednym z założeń które miałem zrealizować było wyciszenie wnętrza. Jak wiadomo, największy hałas powoduje powietrze które napiera na elementy samochodu. Trzeba zacząć od podstaw - brakowało u mnie osłony silnika. Nabyłem taką na Allegro, pasowała prawie dobrze, wystarczyło zrobić tylko delikatne nacięcie przy misie olejowej. I proszę bardzo:

Po najechaniu na większą nierówność coś mi po prawej stronie trzeszczy. Zawsze myślałem że to boczek, więc zafundowałem matę tłumiącą pomiędzy drzwi a boczka i dodatkowo przykleiłem spinki na sylikon. To jednak nie to, będę walczył dalej, pewnie wina leży gdzieś w zatrzaskach słupka. Poniżej foto z uciszania boczka - nie mogłem go zdjąć bo jak go wsadzałem to jakoś gość mocno listwę przy szybie wcisnąłem i nie dało się go wyrwać. Tak matę dałbym po całości. Mata tłumiąca poleciała tylko po obwodzie drzwi. Do tego celu na jedne potrzeba arkusza około 15 na 50 cm.

Wymieniłem też rolkę napinacza paska bo trzeszczała. Wcześniej kupiłem firmy Ruville, wytrzymała może z 10 kkm i zaczął dobiegać z niej hałas. Teraz siedzi INA, po zniżkach w IC dałem chyba z 57 zł i póki co nic nie charczy. Układ pasowy wyciszony.

Wizyta u chłopaków w MSerwisie była niezbędna aby uszczelnić tłumik. Bo trzeba było go zdjąć, dziury były u góry i od dołu nie dało się ich pozbyć, a ja nie mam wystarczająco miejsca aby to zrobić. Wykryłem dwie nieszczelności - jedna przy tłumiku przelotowym ( dawniej katalizator ) a druga w tzw. piź**ie - czyli łączenie dwóch rur w jedną przed sondą.


Zwalony wydech. Tłumiki jak nówki. 

Korzystając z okazji uzupełniłem też płyn w dyfrze, brakowało ze 2-3 setki. Od jakiegoś czasu chodzi za mną konserwacja podwozia. Ale w sumie czy warto ? Stan fabrycznej konserwacji bo wnikliwym sprawdzenia oceniam na 4,5. Lepsza niż we współczesnym samochodzie po 5 latach użytkowania po naszych zasolonych drogach.

Tyle udało mi się zrobić w ciągu 2 dni. Dodatkowo pierdoły typu zmiana świec, uzupełnienie oleju. Z efektów jestem coraz bardziej zadowolony. Silnik pracuje cichutko i równo, ma moc od niskich obrotów i w zupełności spełnia moje wymagania. Wewnątrz jest w bardzo ładnym stanie, nie ma do czego się przyczepić. Będę miał jakieś wolne to zabiorę się za uszczelki wtryskiwaczy, ale to gówno zmieni znając życie. Na koniec zdjęcie nawiązujące do tekstu u góry.


Sportowe dostosowanie podwozia co obniża wóz o kilka milimetrów a smaczku dodają 15-calowe felgi Rondell st. 58.  Mi taka konfiguracja w 100% odpowiada. Baloniaste opony to rozwiązanie na nasze drogi. Dużą część nierówności pochłania sprężystość opony, działając jako dodatkowy, niezależny układ k - c ( sprężyna - amortyzator ). Wynika więc że amortyzatory mniej się zużywają. A nawet nie tylko amortyzatory, lecz całe zawieszenie. Dodatkowo takie opony i felgi są dużo tańsze. Za zaoszczędzone pieniądze na oponach, felgach, wahaczach, końcówkach, łącznikach, drążkach, amortyzatorach mogę pozwolić sobie na inne wydatki, np. na benzynę. Niektórzy na siłę szukają oszczędności, nie zwracając  uwagi na koszty eksploatacji "wyglądu". W moim przypadku tanie zamienniki starczą na kilka lat. Za czasów jak się jeszcze nie znałem na firmach itp. założyłem tanie końcówki drążka kierowniczego. Tanie czyli po ok 15-20 zł, nie pamiętam dokładnie. Mija już trzeci rok ich użytkowania i jeszcze się trzymają. Cud ? Wybitnym znawcą nie jestem. Mam tylko wykształcenie wyższe po kierunku mechanika i budowa maszyn, gdzie przez całe dnie i nieraz noce poznawałem tajniki statyki, kinematyki, dynamiki silników, zawieszeń, układów napędowych mechanicznych i hydraulicznych ( hydrostatycznych i hydrodynamicznych ), płynów eksploatacyjnych i wielu wielu innych. Więc wcale nie musicie czytać moich wywodów.


Przyszedł czas i na test monety. Nie jest idealnie, ale jest dobrze bo stoi.

środa, 6 maja 2015

Koniec telepania budą.

Sprawa pierwsza. Piszę z telefonu bo pracodawca wysłał mnie na kilkutygodniowy urlop na poligon do Drawska Pomorskiego. Więc testuję swojego X-Covera 2 z nadzieją że uda mi się opublikować to co piszę.

Do sedna. Odwiedziłem kolegę Don de Leon z elektrody. Okazało się że ma blokadę od M62 która ma zmniejszony już overlap. Chwila pomiarów, wyliczanie sinusów i wychodzi że mają dokładnie taki kąt jakiego mi potrzeba.

Pierwsze zacięcie. Nie mogę wrzucić zdjęcia blokady, ale zrobię to kiedyś napewno.

Wałki przestawione, po odpaleniu słychać i czuć że silnik pracuje równiej i ciszej. Drgania są - ale znacznie gładsze. Wewnątrz praktycznie niewyczuwalne. Nie będę więcej kombinował bo jeszcze popsuję. Zostawiam jak jest. Po zmianie zrobiłem tylko ok 30 km, ale dałem parę razy po zaworach i nie odczułem wzrostu/spadku mocy. Spalanie również bez zmian podczas jazdy.

Na biegu jałowym za to spalanie przy wyłączonych odbiornikach spada do nawet 1,1 l/h. Wydech jest niesłyszalny, nie pyrka jak wcześniej. Praca na jałowym przypomina raczej M52, za to podczas przyspieszania słychać charakterystyczny niczym nie stłumiony bulgot M50. To jest piękne.

Mam kilka chipów więc popróbuje z nimi - wcześniej robiłem testy to wyszło mi że seria ciągnie najsłabiej i jest najmniej ekonomiczna. W najbliższym czasie, na chwilę dzisiejszą nieznanym, planuję:
- jeszcze bardziej wyciszyć wnętrze;
- pomalować plastiki lakierem strukturalnym;
- przypalić sprzęgło bo trochę szarpie przy zmianie biegów;
- ogarnąć stukanie wycieraczek o maskę;
- wymienić łożyska alternatora;
- zwalić wydech i pospawać go dokładnie moim pseudomigomatem;
- wymienić świece na Denso K20TT - z tych platynowych co teraz mam jedna jest walnięta i daje dupną iskrę.

piątek, 17 kwietnia 2015

W poszukiwaniu przyczyny drgań - "reduce overlap"

Mam chwilę czasu, już trzeci post dzisiaj bo nie chcę pisać wszystkiego w jednym. Niedawno zacząłem szukać czegoś o drganiach na zagranicznych forach. I natknąłem się na taki temat:

http://www.bimmerforums.com/forum/showthread.php?149574-New-cause-for-rough-idle-on-M50-s

Przyczyną rough idling ( dosłownie: szorstki bieg jałowy ) może być "unfavourable camshaft timing overlaps". Czyli jakieś zakłócenie w rozrządzie. Wszystko jest ok, na blokady elegancko ustawione więc powinno chodzić równo - pierwsza moja myśl. Ale zaraz - to nie jest teoria pana Edzia. To jest instrukcja serwisowa. Chwila grzebania w internecie i znalazłem pdf-a u Bentley'a dla silnika M44 ( dla M50 się nieznacznie różni ):

http://tech.bentleypublishers.com/servlet/JiveServlet/download/68-22658-219629-2956/SI199.pdf

Cytuję: If a customer complaint of a rough idle with the engine at operating temperature is received and all engine parameters meet BMW specifications (no ignition problems, no unmetered air leaks, no fuel supply problems, cylinder leak down is less than 15%, etc.) readjust the camshaft timing using the new intake camshaft alignment tool

Co to znaczy - każdy wie. Jak nie wie to sobie przetłumaczyć w translatorze.

Trochę teorii - czym jest ten overlap ? Jest to okres, w którym wałki są tak ustawione, że zawór dolotowy i wylotowy są jednocześnie otwarte. Z moich wstępnych ustaleń wynika, że do tego zjawiska dochodzi na przełomie suwów wydech-zasysanie. Operacja zakłada przesunięcie faz rozrządu tak, aby wałki były skierowane do siebie o 3 stopnie. Czyli overlap zmniejszony o 6 stopni. 

Źródło: http://www.turbosport.co.uk/showthread.php?t=217032



Na niebiesko zaznaczone położenie wałków "na znaki", a na czerwono po przeróbce. 


Co to da ? Na przełomie wyżej wymienionych suwów zawory wydechowe i dolotowe są otwarte. Więc gazy które jeszcze nie wyleciały zakłócają dopływ świeżej mieszanki. Zmniejszenie overlapu powoduje lepszy dół, ale podobno osłabia górę. Tak małe wartości jak kilka stopni nie powinny widocznie wpływać na pracę w pełnym zakresie obrotów.


To samo - widać różnicę w położeniu wałków ( oba obracają się w prawo ). Overlap jest mniejszy. Powietrze jest zasysane gdy zostaną wypchnięte spaliny. Nie ma jednak gówna co nie śmierdzi. Im wyższe obroty, tym większe "zakłócenia" będą się pojawiać w zasysaniu, co będzie powodować z kolei jakiś spadek mocy przy najwyższych obrotach. 

Za tydzień jestem umówiony ze znajomym - będziemy kombinować, zobaczymy co z tego wyjdzie.

M50 nigdy nie odpali od strzała

Nie odpali. Nie ma takiej opcji. Na forach piszą, że im pali od strzała. Tylko, że dla niektórych strzał może trwać i 5 sekund. Dla mnie "strzał" to pół obrotu wału korbowego. Widziałem Poloneza kolegi który pali od strzała na LPG, widziałem stare ciężarówki z silnikiem wysokoprężnym które palą od strzała. Tak samo jak nie ma siły, która nie waży [ w myśl zasady pierw masa, potem siła ], tak samo nie widziałem M50 które odpala natychmiast. Nie wiem jak te nowsze, które są hańbą dla BMW. Nie będę się zagłębiał, bo dla mnie to co się dzieje w biurach konstrukcyjnych to zakała motoryzacji. 

Skąd takie wnioski ? Ano stąd, że wiem jak wygląda kolejność zapłonów przy starcie. Ciężko stwierdzić czy pokrywa się ona z kolejnością zapłonu na poszczególnych garach w trakcie normalnej pracy. Sprawdzając iskrę na wszystkich świecach przypadkowo to odkryłem.

Widok na stanowisko badawcze.

Cewki odwrócone do góry nogami. Masa doprowadzona do gwintów świec. Świece dwuelektrodowe BERU. Jest noc, więc mogę w spokoju nagrać wideło. Chwila zabawy w Movie Makerze i jest filmik na redtuba:


Nie wiem jaki jest cel takiej a nie innej kolejności zapłonu. Prawdopodobnie silnik szuka GMP pierwszego tłoka za pomocą czujnika położenia wału korbowego i potrzebuje kilka razy się obrócić zanim je znajdzie. Tak został zaprogramowany i tak ma być. 

Wymiana oleju w skrzyni & stuki Windstar & stabilizator Poloneza & skrzypiące zawieszene Accorda

Przebieg: 283 000 km

Pomyślałem że wymienię sobie olej w skrzyni. Coś mi nieraz się synchronizator przywieszaprzy wrzucaniu trójki, może coś się zatkało. Zaopatrzyłem się w pompkę, olej ATF III i butelkę Militeca.


Wsadziłem zbut cienką rurkę w moją pompkę, więc wysysanie szło bardzo powoli. Ale wpadłem na geniealny pomysł: odkręcę korek spustowy na dole skrzyni. Powiem tak. Nie radzę. Chyba że wam ktoś wiadro będzie trzymał. No ale człowiek uczy się na błędach. Potem olej został wpompowany, dodałem pięćdziesiątkę Militeca i jest gitara. No, żeby nie było. Litr oleju do skrzyni to za mało, dolałem trochę ATFu II żeby był poziom. 

Zrobiłem też analizę spalin. 

Bieg jałowy
HC 390
CO 0,66
Lambda 1,035

Obroty ok 2700
HC 92
CO 0,60
Lambda 1,013

Dupy nie urywa, będę myślał dalej. Swoje przemyślenia opiszę jak znajdę chwilę.

Co do Windstara - sukcesywnie ogarniam drobne bolączki. Przed sprzedażą poprzedni właściciel pozbył się katalizatorów, ale zrobił to trochę niedokładnie. Ślady po cięciu kątówką wystawały poza spoinę, więc spaliny sobie wesoło wylatywały. Myśl Majstra - zakleić taśmą do tłumików. Myśl moja - po co się bawić w półśrodki. Wezmę mój pseudomigomat i zrobię to w 30 sekund. I tak się stało.


Problem kolejny. Coś stuka w zawieszeniu. Diagnosta stwierdził że to od luzu na łącznikach stabilizatora. Stabilizatory wymienione, stare faktycznie miały trochę luzu. Zonk. Nawala jeszcze mocniej. Zacząłem machać samochodem na boki i słychać stukanie. "Majster - pomachaj" a ja zapuściłem żurawia w nadkole. Stabilizator wykonuje jakieś nierównomierne ruchy. Może ciężko w to uwierzyć, ale winę za to ponoszą gumy stabilizatora. Koło zwalone, Majster macha dalej a stabilizator sie giba jak dupy w remizie.


Sprawdziłem na IC - brak tanich, tylko oryginały za ponad stówkę. W dupie mam taki interes. Zabrałem się za robotę po swojemu. Najpierw lewa strona. Udało się odkręcić uchwyt gumy stabilizatora. Zdjąłem więc gumę, uwaliłem całą towotem i między gumę a metalowy uchwyt dałem chyba ze 4 paski blaszki o grubości 0,6 mm. Przykręciłem, pomachałem - cisza z tej strony. Teraz prawa strona. Tu nie było tak łatwo. Walczyłem z jedną ze śrub uchwytu ale nie dało się odkręcić. Zawołałem Majstra. "Nie pójdzie łajza jedna". Przyniósł zaraz dłutko i wbił je pod gumę. Cisza. Ale szkoda mi było tego dłutka, więc uciąłem kawałek ze starego. Strzykawką wtrysnąłem oleju między gumę a stabilizator a następnie wbiłem ten kawałek pod gumę. Złożone, jazda próbna i co ? Cisza jak przed burzą.

Teraz wyższa szkoła jazdy. Znajomy podesłał mi zdjęcie, czy da się coś z tym zrobić. Otwieram i patrzę - uchwyt stabilizatora urwany od podłużnicy. Auto - Polonez. Czemu mnie to nie dziwi. Pewnie się da. Wrzuciłem na pakę "migomat", profilaktycznie wziąłem też kawałek stali o grubości 8 mm. Plan był taki - uspawać jakiś mocny kątowniczek i dospawać go do tego co zostało. Zajechałem, zwalił koło i plan poszedł w pi**u. Nie było do czego spawać, bo to co zostało samo w niedługim czasie odpadnie. Chwila myślenia i jak zwykle objawienie. Mam kawałek stali, więc wytnę kątówką alternatywną podłużnicę, tylko że 8 razy grubszą. Stabilizator nie przenosi ciężaru samochodu, więc takie rozwiązanie z pewnością wystarczy do ostatnich dni tego samochodu.

U góry - zdjęcie od kolegi [ Eryk, aka Magneto94 ]. U dołu - moje zdjęcie, po robocie.

Gdzie się dało, to pospawałem, dla pewności przykręciłem jeszcze gdzie się dało, oczywiście podkładki kontrujące w tym przypadku był niezbędne. Dzieło sztuki. Lepsze niż oryginał. A już napewno wytrzymalsze.

Czas na coś nowszego, co nie znaczy lepszego. Teściowóz. Accord VI. Jednym z mankamentów jakie miałem wątpliwą przyjemność naprawiać było skrzypienie tylnego zawieszenia. Zawsze i wszędzie. Począwszy od wsiadania, poprzez wyjazd z parkingu i nawet w czasie jazdy na wprost. 3 dni mi zajęła walka z tym. Stetoskop na uszy, koło get de fuck aut i jadziem. Te zawieszenie to szczyt głupoty ludzkiej. Wielowahaczowe. Na h*j mi 5 wahaczy na jedno koło, o końcówkach stabilizatora nie wspominając. Znaleźć co skrzypi graniczy z cudem. Wszystko potraktowałem zużytym ATFem ze skrzyni biegów, jazda próbna i dalej skrzypi. Mniej, ale skrzypi. Zdesperowany zacząłem odkręcać po kolei wszystkie wahacze aż dotarłem do tego co ma luz. Luz był na sworzniu w środku, dlatego smarowanie nie pomagało.


Rozwiązanie - igła, strzykawka, olej przekładniowy 75W90 żeby za szybko nie wyparował. Koniec skrzypienia, wszyscy happy. Ale wahacz i tak przy najbliższej możliwej okazji do wymiany. A, byłem w Lidlu i za 50 zł kupiłem dwie kozackie kobyłki. I chwalę się nią na zdjęciu. Niezastąpione przy zabawie z zawieszeniem, bo prawdziwy inżynier wie, że zawieszenie skręca się na opuszczonym zawieszeniu, a nie na podniesionym. Większość mechaników o tym niestety nie wie i w wyżej opisywanym samochodzie jedna tuleja była wyraźnie wykręcona i musiałem poprawiać jakiś czas temu.

Po takich zabawach nabawiłem się nowych dolegliwości. Mianowicie - wsiadam do czyjegoś samochodu. Ledwo ruszy, a ja już mówię co ma w zawieszeniu do wymiany. Nie daj Boże skręci kierownicą, to do litanii dochodzi jeszcze pieśń o dolegliwościach układu kierowniczego. To takie zboczenie nie zawodowe.

środa, 1 kwietnia 2015

Zrobiona głowica. Co dalej ?

Przebieg: 281 300 km

Jak wcześniej pisałem, głowica poszła do roboty. Głowica dostała nowe 24 prowadnice zaworowe i uszczelniacze zaworów, gniazda i zawory były docierane, płaszczyzna splanowana o 0,08 mm.

Wymienione:
- uszczelka pod głowicą - nominał [ Goetze ]
- szpilki pod głowicą [ Elring ]
- uszczelka pokrywy zaworów [ Goetze ]
- sonda ku**a lambda [ Bosch ]

Uszczelka głowicy igiełka. Niejeden garażowy mechanik by wstawił ją spowrotem a kasę na nową przepił.

Koszty:
- 1300 zł obróbka głowicy w Krasnobrodzka Racing
- 500 zł robota
- 190 zł sonda
- 300 zł reszta

Tak to wygląda teraz.

Wóz odebrałem 5 dni temu, do tej pory przejechałem już około 800 km więc mogę co nieco powiedzieć. Do chłopaków dojechałem w trakcie składania silnika, bo akurat wracałem ze stolicy i drajwer mnie zostawił po drodze. Byłem przy pierwszym odpaleniu. Ale to nawalało. Puste szklanki nie dość że nawalały to jeszcze nie otwierały do końca zaworów. Bolały mnie nie tylko uszy, ale i serce bo musiałem przy tym być. Po kilkudziesięciu sekundach motor pracował już ciszej. Trochę popracował i co ? Oczywiście drgania nie ustały. Dalej telepało. Jazda próbna i ciut lepiej. Manometr wpięty w dolot dalej wariuje, w dużo mniejszym zakresie niż na początku ale dalej podciśnienie nie utrzymuje stałego poziomu. Rada mechaników - pojeździć 2 tygodnie i wpaść na dalsze pomiary. Wymieniane były prowadnice, które chodziły tak ścisło, że ciężko było obrócić wałem korbowym w celu sprawdzenia czy zawory nie kolidują z tłokami po ustawianiu rozrządu. Więc jeżdżę. Nieraz dzwoniłem do mechaników żeby podzielić się spostrzeżeniami itp itd. Np. przy trzymaniu pedału podczas przyspieszania np na 20 L/100 km to widać jak wskazówka lata w lewo i w prawo. Przy depnięciu na 2 biegu czuć że samochód przyspiesza mocniej/słabiej w rytm latania tej wskazówki. Niezła zagadka. W trakcie ostatniej 500 km trasy zauważyłem że silnik pracuje wyraźnie lepiej. Siła drgań zdecydowanie się zmniejszyła. Pod koniec czułem wyraźnie lepszego "buta", bo jak odebrałem to przy jeździe 70 km/h na V biegu i wciśnięciu gazu działo się niewiele. Powolutku sobie przyspieszał. A ostatnio ? 70 km/h na budziku, wrzucony V bieg, podjazd pod górkę a dodatkowo 3 pasażerów w środku i bagażnik wypchany tak że trzeba było użyć siły żeby go zamknąć. Ręka już na lewarku przygotowana do redukcji. Delikatnie wciskam pedał a on nie zwalnia. Wciskam jeszcze ze 4 milimetry. Skubany jeszcze delikatnie wciskał w fotel, tak przyspieszał. Z wydechu słychać było nie buczenie, a cichutki pomruk R6. Potem już w mieście docelowym przy zjeździe z ronda chciałem sprawdzić co się stanie jak pocisnę na 2 biegu. I znowu pozytywne zaskoczenie. Aż się pasażerowie przebudzili bo siedzenia ich zaczęły wciągać. Nie wiem, może powoli się dociera, może się adaptuje, może moje modlitwy zostały wysłuchane. Na biegu jałowym silnik chodzi tak, że nawiew ustawiony na 1 go zagłusza. Ale delikatne drgania czuję. Nieraz nie czuję nic. Lewarek nie drgnie nawet na pół milimetra. Za to na kierownicy czuć czasem delikatne wibracje - to chyba najczulszy punkt jeżeli chodzi o przenoszenie drgań. Ważne że jak położę rękę na karoserii to nie czuję silnika. Spalanie na biegu jałowym 1,3 - 1,4 L/h. Za tydzień czeka mnie wizyta w M Serwisie, tak jak pisałem wcześniej. Pewnie sprawdzimy jak wygląda podciśnienie w dolocie, przejedziemy się kawałek, posłuchamy a następnie siądziemy i stworzymy jakieś konstruktywne wnioski. 

Po świętach mam kilka dni wolnego, więc planuję wykonać następujące operacje:
- podpiąć pod komputer w poszukiwaniu ew. błędów;
- sprawdzić wiązkę w listwie przy wtryskiwaczach czy nic nie jest zaśniedziałe;
- sprawdzić żarówką czy napięcie do cewek dochodzi bez zakłóceń;
- przejrzeć świece;
- sprawdzić kompresję;
- plus to co zwykle - sprawdzenie poziomu płynów i uzupełnienie.