Do czasu, kiedy nie miałem pełnego OBC brałem paragony ze stacji benzynowych i na odwrocie pisałem ile na tym tankowaniu kilometrów przejechałem. Pomiędzy wymianami sondy robiłem wyliczenia i dało mi to pewien obraz zużycia paliwa.
Zużycie z ponad 3000 km wyniosło 8,74 L bezołowiołej na 100 km. Pewnie niektórzy nie uwierzą, bo tyle ich diesle palą.
Jazda głównie trasa, drogi krajowe, rzadziej ekspresówki. Conajmniej 30 % z tego to miasto, a więc stanie na światłach, dogrzewanie silnika itp.
Teraz, kiedy mam pełne OBC, na bieżąco sprawdzam jak się przedstawia sprawa spalania, szczególnie w okresach ciepłej zimy, kiedy temperatura tylko nieznacznie spada poniżej 0. W dowolnym czasie średnie spalanie można "zresetować" tak żeby liczyło od nowa, więc nie piszę jakiejś ściemy tylko suche fakty.
Miałem urlop więc robiłem trasy po mieście. O różnych porach, to do elektronicznego, to po uszczelki, to po sylikon, do Wybranki serca i od niej...
Krótko przedstawię swoje wnioski:
Trasy do 3 km, miasto, silnik zimny, godziny szczytu - 18-19 L/100 km
Trasy do 3 km, miasto, silnik rozgrzany, godziny szczytu - 13-15 L/100 km
Trasy do 3 km, miasto, silnik rozgrzany, godziny późno wieczorne - 12-13 L/100 km
Jutro do roboty, więc ogarnąłem wóz i jadę do siebie. Niecałe 100 km. Jechałem jak zwykle. Tzn tak, że nikt, dosłownie nikt mnie nie wyprzedził. Ja za to tak. Nie po to mam 6 garów pod maską żeby być zawalidrogą i stwarzać niebezpieczeństwo swoim ślimaczym tempem natarcia. Tylko raz zdarzyło mi się wyprzedzać na 5 biegu, dużo miejsca miałem, a jak wszyscy wiedzą M50 na obrotach poniżej 4000 nie zbiera się najlepiej. Reszta wyprzedzania - bieg numer 3 i but do oporu, czyli do odcinki. Głównie pojedyncze TIRy i wieśniaki w swoich ekodizelkach kupionych za pieniądze wyłudzone od Unii. Rzadziej sznurki takich 2-3 takich zabawek na kółkach jadących na luzie za TIRem. Ale poza wyprzedzaniem jadę spokojnie. Teren zabudowany trochę zwolnię, poza zabudowanym trochę przyspieszę aż znowu mi jakiś kartofel nie zablokuje drogi. Wtedy znowu zapala się czerwona lampka, redukcja do 3 i rura. Wracając do sedna sprawy. Jakby kogoś interesowało spalanie jakie otrzymałem na tej trasie:
Przewaliłem się przez całe miasto, pojechałem do Biedronki na zakupy, pokręciłem się po parkingu i przy wysiadaniu z wozu spalanie skoczyło na 7,9 L/100 km. Jak się umie jeździć, to nawet takim wachożłopem jak stare BMW można mieć spalanie jak dzisiejsze pseudosamochody.
Zaraz zaraz, wracając do tej Biedronki. Przed wyjazdem pobawiłem się świecami - zwiększyłem odstęp pomiędzy elektrodami i pocisnąłem w trasę. Zmiana z 0,7 mm na 0,9 mm, a iskra wyraźnie lepsza. Zrobiłem zakupy, załadowałem torbę mrożonek do bagażnika i odpalam wóz. Przez kilka sekund chodzi równiutko, może nawet i dwuzłotówka by na silniku ustała. A później znowu pojawiły się pojedyncze drgania, ale wyraźnie słabsze niż wcześniej. Wniosek - może to układ zapłonowy nie domaga ? W najbliższym czasie spróbuję jeszcze zwiększyć przerwę na elektrodach do 1 mm, zrobię nowe kable masowe akumulatora i silnika. Aż ciekaw jestem efektów.